NA FALI ZDARZEŃ… ZMAGANIA WŁASNE Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ
Z okazji światowego dnia walki z rakiem Koło Naukowe Psychologii zaprasza do poznania historii Pani Kasi lat 45, która podczas somobadania piersi wyczuła zmianę, która ją zaniepokoiła. Diagnoza lekarska nowotwór sutka tzw. luminalny. Wywiad przeprowadzili studenci Koła naukowego „Ryba psuję się od głowy”. ZAPRASZAMY
· Jak choroba nowotworowa zmieniła Pani życie oraz bliskich?
Każda choroba zmienia życie, a choroba nowotworowa zwłaszcza. Doświadczamy swego rodzaju przewartościowania życia. W moim przypadku przynajmniej, jasne było, że najważniejsze jest moje zdrowie, a właściwie jego odzyskanie. Dla mnie i dla mojej rodziny było to bardzo trudne. Myślę, że dzięki temu, że starałam się podejść do tego zadaniowo i ciągle miałam i mam ogromną nadzieję, że wszystko skończy się dobrze, daliśmy radę przejść przez wszystko w miarę spokojnie. Ponieważ diagnoze otrzymałam latem, mieliśmy z rodziną więcej wolnego czasu, piękniejsze okoliczności przyrody i chyba łatwiej było patrzeć na wszystko pozytywnie. Oczywiście, gdy zachoruje się na nowotwór cały czas istnieje ryzyko, że może nastąpić nawrót lub mogą pojawić się inne komplikacje. Nie można jednak cały czas żyć w ciągłym strachu. Trzeba zracjonalizować to czego doświadczamy, dbać o siebie i specjalnie nie wybiegać w przyszłość. Starać się świadomie żyć tu i teraz.
· Kto przekazał Pani diagnozę i jaki sposób był jej przekazania?
Diagnozę otrzymałam od chirurga onkologa, po otrzymaniu wyniku z badania histopatologicznego pobranego materiału. Była to jedna z trudniejszych chwil mojego życia. Usłyszałam: „ma pani szczęście w nieszczęściu”, chodziło o to, że nowotwór okazał się typem raka hormonalnie zależnego (nowotwór złośliwy sutka), a ten w obecnej chwili daje dobre rokowania i daje się skutecznie leczyć. Usłyszałam, że zalecana jest w moim przypadku radykalna mastektomia, z możliwą jednoczesną rekonstrukcją piersi. Zgodziłam się.
· Jakie były Pani pierwsze myśli tuż po diagnozie?
Gdy minął pierwszy szok zapytałam lekarza, rozumiem, w takim razie co dalej? Myślałam po prostu, nie poddam się. Tyle kobiet przez to przechodzi… ja też dam radę.
· Czego Pani najbardziej się obawiała?
Najbardziej obawiałam się uczucia obezwładniającego lęku. Tego, że sobie nie poradzę z emocjami, z bólem. Bałam się też tego jak bardzo zaawansowany jest nowotwór, czy są przerzuty do węzłów chłonnych, a to wiązałoby się z jeszcze bardziej radykalną operacją.
· Czy otrzymała Pani wsparcie psychologiczne?
Tak, dla każdego pacjenta onkologicznego jest możliwość odbywania spotkań z psychoonkologiem. Na początku ich nie potrzebowałam, po czasie sama poprosiłam o pomoc.
· Jakie uczucia towarzyszyły Pani najczęściej w trakcie trwania choroby?
Miałam i mam szczęście mieć dobrą opiekę lekarską. Naprawdę przez cały czas diagnozy, operacji, pobytu w szpitalu czułam się zaopiekowana. Bardzo często towarzyszyło i towarzyszy mi uczucie „co będzie dalej”… ale staram się nie skupiać na takich myślach, ponieważ zwykle do niczego dobrego nie prowadzą.
· Czy w dramacie jaki spotkał Panią istnieją jakieś pozytywne wydarzenia?
Jeżeli za pozytywne wydarzenie uznamy to, że uniknęłam radio i chemioterapii to zdecydowanie one nimi są. Doznałam wiele wyrazów troski od bliskich jak i nieznanych mi osób.
· Kto i jakiego wsparcia udzielił Pani w trakcie zmagania się z chorobą?
Mój mąż, córka, przyjaciółki, siostra i wielu znajomych wspierali mnie i nadal wspierają. Obecność, rozmowa i czas, który mogą mi poświęcić są bezcenne.
· Co jest najtrudniejsze w życiu codziennym z chorobą nowotworową?
Niepewność, lęk o to czy nie będzie „powtórki” … złe samopoczucie, różne fizyczne dolegliwości, które utrudniają normalne funkcjonowanie. Na szczęście człowiek jest istotą, która dobrze się adaptuje do zmiennych warunków, więc jeśli mamy siłę, wolę życia i cel łatwiej jest wszystkie te zmiany zaakceptować.
· Jakich słów „pocieszenia „nie chciałaby Pani usłyszeć od najbliższych osób?
Nie martw się, nie przesadzaj, nie wyolbrzymiaj, znowu Ci coś jest?
· Co najbardziej wspomogłoby osoby chore na co dzień?
Szybszy dostęp do lekarzy, psychologa. Godne traktowanie każdego pacjenta. Poszanowanie jego intymności, czasami braku wiedzy w danej dziedzinie. Przekazywanie diagnoz w gabinecie, z uwagą, a nie gdzieś w „przelocie” na korytarzu…. Bo tak niestety się zdarza…
Żeby lekarz, nawet gdy ma 15 minut na pacjenta, chciał i potrafił poświęcić je tylko jemu i umiał odpowiedzieć na zadawane mu pytania, czy rozwiać wątpliwości, które towarzyszą każdemu choremu i jego rodzinie.
· Jakie ma Pani plany i marzenia?
Bardzo chciałabym zmienić pracę i móc dalej rozwijać swoje zainteresowania, uczyć się. No i być zdrową, aby odzyskać spokój i poczucie pewności… Móc wyjechać na długie wakacje nad morze.
Dziękujemy za poświęcony czas i życzymy dużo zdrowia. Koło NaukowePsychologia „Ryba psuje się od głowy”